Kolejny miesiąc zapuszczania i walki o piękne włosy zakończony. Wraz z upływem stycznia kończy się również akcja wspólnego zapuszczania włosów u frombodytohair. Jestem niezwykle ciekawa jak innym dziewczynom poszło trzymiesięczne zmaganie o długie włosy:)
A dziś u mnie, jak to bywa pod koniec miesiąca, aktualizacja włosów:)
Jakich kosmetyków używałam najczęściej?
* Olejek łopianowy z kiełkami pszenicy i olejkiem jojoba /KLIK/
* Szampon wzmacniający Receptury Babuszki Agafii /KLIK/
* Szampon Eva Natura z czarną rzepą /KLIK/
* Odżywka Isana z olejkiem babassu: do dziś nie mogę pogodzić się z jej wycofaniem;(
* Wcierka przeciw wypadaniu Receptury Babuszki Agafii /KLIK/
* Maska L'Biotica Biovax keratyna+ jedwab
* Maska łopianowa Receptury Babuszki Agafii /KLIK/
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
poniedziałek, 28 stycznia 2013
piątek, 25 stycznia 2013
Pielęgnacja dłoni z Isaną - porównanie i krótka recenzja trzech kremów do rąk Isana
Zima w pełni. Na zewnątrz intensywnie pada śnieg, tworząc przepiękny krajobraz. Nic tylko podziwiać go zza okna:) Po wyjściu z domu, niestety nie jest już tak pięknie - szczególnie dla naszych dłoni, na które o tej porze roku powinnyśmy zwrócić szczególną uwagę.
Dziś przedstawię Wam kremy, które pomagają moim dłonią przetrwać ten trudny dla nich czas. Dwa z nich są moimi ulubieńcami, trzeci niestety nie spełnia w pełni moich oczekiwań:)
1. Isana rumiankowy krem do rąk:
Co mówi producent?
* rumianek, prowitamina B5 oraz gliceryna pielęgnują ręce oraz podrażnienia
* szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu
* pH przyjazne dla skóry; testowany dermatologicznie
Skład:
Aqua, Isopropyl Palmitate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Polyglyceryl-3 Methyl Glucose Distearate, Octyldodecanol, Butyrospermum Parkii Butter, Paraffinum Liquidum, Stearic Acid, Phenoxy-ethanol, Dimethicone, Panthenol, Parfum, Sodium Hydroxide, Carbomer, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Glycine Soja Oil, Propylparaben, Chamomilla Recutita Exstract, Tocopherol, Bisabolol.
Moja opinia:
Ten krem nie przypadł mi do gustu. Jak widać powyżej, skład nie jest porywająco dobry. Mamy tu silikon, parafinę i sporą ilość parabenów. Tytułowy rumianek znajduje się bardzo nisko, bo na trzeciej od końca pozycji w składzie.
Dziś przedstawię Wam kremy, które pomagają moim dłonią przetrwać ten trudny dla nich czas. Dwa z nich są moimi ulubieńcami, trzeci niestety nie spełnia w pełni moich oczekiwań:)
1. Isana rumiankowy krem do rąk:
Co mówi producent?
* rumianek, prowitamina B5 oraz gliceryna pielęgnują ręce oraz podrażnienia
* szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu
* pH przyjazne dla skóry; testowany dermatologicznie
Aqua, Isopropyl Palmitate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Polyglyceryl-3 Methyl Glucose Distearate, Octyldodecanol, Butyrospermum Parkii Butter, Paraffinum Liquidum, Stearic Acid, Phenoxy-ethanol, Dimethicone, Panthenol, Parfum, Sodium Hydroxide, Carbomer, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Glycine Soja Oil, Propylparaben, Chamomilla Recutita Exstract, Tocopherol, Bisabolol.
Moja opinia:
Ten krem nie przypadł mi do gustu. Jak widać powyżej, skład nie jest porywająco dobry. Mamy tu silikon, parafinę i sporą ilość parabenów. Tytułowy rumianek znajduje się bardzo nisko, bo na trzeciej od końca pozycji w składzie.
Zapach jest całkiem przyjemny, jednak znam znacznie lepiej pachnące kremy do rąk.
Co do działania, to jak wspomniałam wcześniej, jest ono najgorsze spośród prezentowanej dziś trójki.
Co do działania, to jak wspomniałam wcześniej, jest ono najgorsze spośród prezentowanej dziś trójki.
Krem kiepsko nawilża. Nawilżenie jest bardzo lekkie i doraźne. Dla osób z bardzo suchą skórą dłoni, będzie zdecydowanie za słabe.
Poza tym, krem pozostawia "śliską" warstwę na skórze, co nie jest dla mnie zbyt przyjemne (myślę, że to sprawka silikonu i parafiny w składzie).
Wchłania się całkiem szybko, jednak za sprawą tej "powłoczki" na dłoniach, długo zostawiamy tłuste ślady na dotykanych przedmiotach.
2. Isana krem do rąk - kwiat pomarańczy
Co mówi producent?
Isana krem do rąk kwiat pomarańczy o świeżym zapachu pomarańczy i kwiatu pomarańczy został opracowany specjalnie do pielęgnacji suchej skóry dłoni. Bogata formuła pielęgnująca z masłem kakaowym, pantenolem i gliceryną intensywnie rozpieszcza dłonie. Dopełnieniem kompozycji pielęgnującej jest wysokowartościowy olej z pestek moreli. Krem do rąk łatwo się rozprowadza, szybko wchłania, nie pozostawiając na skórze klejącej się warstewki. Bez olejów mineralnych, silikonów, parabenów.
Skład:
Aqua, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Glyceryl Stearate Se, Ethylhexyl Stearate, Cetyl Alcohol, Butylene Glycol, Phenoxyethanol, Theobroma Cacao Butter, Panthenol, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Octyldodecanol, Sodium Cetearyl Sulfate, Acrylates/C10-30 Akryl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Ethylhexylglycerin, Copernica Cerifera Cera, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Flower Extract, Propylene Glycol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Liminene, Buthylphenyl, Methylpropional, Geraniol, Linalool.
Moja opinia:
Krem ten niezwykle przypadł mi go gustu. Skład jest lepszy od poprzednika, co daje się zauważyć w jego działaniu.
Zapach jest piękny, mocno wyczuwalna jest tytułowa pomarańcza z domieszką lekkiej goryczy. Niestety, ta niezwykle przyjemna woń, nie utrzymuje się zbyt długo na dłoniach.
Krem jest niezwykle lekki, a zarazem bardzo dobrze nawilżający. Konsystencja jest rzadka, przez co wchłania się w mgnieniu oka, pozostawiając skórę miękką i przyjemną w dotyku. Produkt ten nie zostawia tłustej/śliskiej warstwy na dłoniach, co jest dla mnie znaczącą cechą W kilka sekund po aplikacji możemy przejść do normalnych czynności, nie brudząc przy tym całego otoczenia:) Idealny krem na dzień, do torebki.
3. Isana intensywny krem do rąk z 5 % mocznikiem
Co mówi producent?
* pielęgnacja i ochrona dla bardzo suchej skóry
* z zawartością cennego urea, masła shea, jak również wartościowych substancji czynnych takich jak panthenol i wosk pszczeli
* szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze
* pH przyjazne dla skóry - przebadany dermatologicznie
* przechowywać w temperaturze pokojowej
Skład:
Aqua, Glycine Soja Oil, Glycerin, Urea, Sodium Lactate, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Glyceryl Stearate, Butyrospermum Pakii Butter, Cera Alba, Panthenol, Carbomer, Parfum, Phenoxyethanol, Sodium Hydroxide, Xanthan Gum, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Geraniol, Ethylhexylglycerin, Limonene.
Moja opinia:
Ten to dopiero daje turbo nawilżenie:D
Zaczynając od krótkiej analizy składu, można dostrzec iż jest on najkrótszy ze wszystkich prezentowanych dzisiaj kremów, jak również jest najbardziej treściwy.
Zapach jest delikatny, całkiem przyjemny, nie utrzymuje się jednak zbyt długo na dłoniach po aplikacji.
Konsystencja tego kremu jest niezwykle tłusta i ciężka. Aby całkowicie wchłonąć się w skórę, potrzebuje trochę czasu (dłonie nie pochłaniają go w tak ekspresowym tempie, jak wersji z pomarańczą). Dlatego, używanie go jako kremu na dzień, nie jest zbyt komfortowe. Ale nałożenie go grubszą warstwą na noc, daje nieprawdopodobne nawilżenie i odżywienie skóry. Dłonie wyglądają jak nowe:D Dawka nawilżenia jest wręcz zjawiskowa, dlatego krem ten stał się moim niekwestionowanym ulubieńcem wśród kosmetyków do "nocnej regeneracji";)
Podsumowując, pierwsze miejsce zajmują ex aequo krem do rąk z pomarańczą jako lekki, a zarazem skuteczny dzienny nawilżacz, oraz krem z 5% mocznikiem, jako nocny pogromca suchych i zniszczonych dłoni. Ostatnie miejsce w moim "mini" rankingu zdobywa krem z rumiankiem, ze względu na kiepskie właściwości pielęgnujące i nieprzyjemną silikonowo-parafinową osłonkę na dłoniach...
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
Wchłania się całkiem szybko, jednak za sprawą tej "powłoczki" na dłoniach, długo zostawiamy tłuste ślady na dotykanych przedmiotach.
2. Isana krem do rąk - kwiat pomarańczy
Co mówi producent?
Isana krem do rąk kwiat pomarańczy o świeżym zapachu pomarańczy i kwiatu pomarańczy został opracowany specjalnie do pielęgnacji suchej skóry dłoni. Bogata formuła pielęgnująca z masłem kakaowym, pantenolem i gliceryną intensywnie rozpieszcza dłonie. Dopełnieniem kompozycji pielęgnującej jest wysokowartościowy olej z pestek moreli. Krem do rąk łatwo się rozprowadza, szybko wchłania, nie pozostawiając na skórze klejącej się warstewki. Bez olejów mineralnych, silikonów, parabenów.
Skład:
Aqua, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Glyceryl Stearate Se, Ethylhexyl Stearate, Cetyl Alcohol, Butylene Glycol, Phenoxyethanol, Theobroma Cacao Butter, Panthenol, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Octyldodecanol, Sodium Cetearyl Sulfate, Acrylates/C10-30 Akryl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Ethylhexylglycerin, Copernica Cerifera Cera, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Flower Extract, Propylene Glycol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Liminene, Buthylphenyl, Methylpropional, Geraniol, Linalool.
Moja opinia:
Krem ten niezwykle przypadł mi go gustu. Skład jest lepszy od poprzednika, co daje się zauważyć w jego działaniu.
Zapach jest piękny, mocno wyczuwalna jest tytułowa pomarańcza z domieszką lekkiej goryczy. Niestety, ta niezwykle przyjemna woń, nie utrzymuje się zbyt długo na dłoniach.
Krem jest niezwykle lekki, a zarazem bardzo dobrze nawilżający. Konsystencja jest rzadka, przez co wchłania się w mgnieniu oka, pozostawiając skórę miękką i przyjemną w dotyku. Produkt ten nie zostawia tłustej/śliskiej warstwy na dłoniach, co jest dla mnie znaczącą cechą W kilka sekund po aplikacji możemy przejść do normalnych czynności, nie brudząc przy tym całego otoczenia:) Idealny krem na dzień, do torebki.
3. Isana intensywny krem do rąk z 5 % mocznikiem
Co mówi producent?
* pielęgnacja i ochrona dla bardzo suchej skóry
* z zawartością cennego urea, masła shea, jak również wartościowych substancji czynnych takich jak panthenol i wosk pszczeli
* szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze
* pH przyjazne dla skóry - przebadany dermatologicznie
* przechowywać w temperaturze pokojowej
Skład:
Aqua, Glycine Soja Oil, Glycerin, Urea, Sodium Lactate, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Glyceryl Stearate, Butyrospermum Pakii Butter, Cera Alba, Panthenol, Carbomer, Parfum, Phenoxyethanol, Sodium Hydroxide, Xanthan Gum, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Geraniol, Ethylhexylglycerin, Limonene.
Moja opinia:
Ten to dopiero daje turbo nawilżenie:D
Zaczynając od krótkiej analizy składu, można dostrzec iż jest on najkrótszy ze wszystkich prezentowanych dzisiaj kremów, jak również jest najbardziej treściwy.
Zapach jest delikatny, całkiem przyjemny, nie utrzymuje się jednak zbyt długo na dłoniach po aplikacji.
Konsystencja tego kremu jest niezwykle tłusta i ciężka. Aby całkowicie wchłonąć się w skórę, potrzebuje trochę czasu (dłonie nie pochłaniają go w tak ekspresowym tempie, jak wersji z pomarańczą). Dlatego, używanie go jako kremu na dzień, nie jest zbyt komfortowe. Ale nałożenie go grubszą warstwą na noc, daje nieprawdopodobne nawilżenie i odżywienie skóry. Dłonie wyglądają jak nowe:D Dawka nawilżenia jest wręcz zjawiskowa, dlatego krem ten stał się moim niekwestionowanym ulubieńcem wśród kosmetyków do "nocnej regeneracji";)
Podsumowując, pierwsze miejsce zajmują ex aequo krem do rąk z pomarańczą jako lekki, a zarazem skuteczny dzienny nawilżacz, oraz krem z 5% mocznikiem, jako nocny pogromca suchych i zniszczonych dłoni. Ostatnie miejsce w moim "mini" rankingu zdobywa krem z rumiankiem, ze względu na kiepskie właściwości pielęgnujące i nieprzyjemną silikonowo-parafinową osłonkę na dłoniach...
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
czwartek, 24 stycznia 2013
Tak się kończy wypad po "waciki";)
Dziś krótko, szybko i na temat. Pokażę Wam drobne zakupy, jakie poczyniłam udając się do drogerii Wispol, z zamiarem kupna samych wacików:) Jak to u mnie bywa wyszłam z pełną siatką:D
W moim koszyku wylądowały:
* 2x wcierka Jantar: u mnie sprawdza się rewelacyjnie. Pomaga zatrzymać uciekające włosy na mojej głowie. Często w drogerii Wispol są one wykupione, dlatego wzięłam od razu dwie buteleczki. 9,90 zł za sztukę
* Pilnik do paznokci KillyS: już go uwielbiam:) Bardzo mocny i skuteczny, a zarazem delikatny. Świetny do samodzielnego skracania paznokci. 6,90 zł
* Maseczki Ziaja: dotleniająca i kojąca: bardzo lubię te maseczki. Zawsze kupuję je w Rossmannie, jednak tam nie było tych dwóch konkretnych rodzai. Ciekawe, czy różnią się czymś od pozostałych? 1,60 zł
* Waciki Cleanic: moje ulubione. Nie rozwarstwiają się, są mocne i delikatne. Ich grubość jest dla mnie idealna. ok. 3 zł
* Maska do włosów Gliss Kur: sporo dobrego słyszałam o tej masce. Jej skład jest zadziwiająco dobry jak na tą firmę. Konsystencja maślana, gęsta, taka jaką lubię. Ogólnie maska jest niezwykle trudno dostępna. Gdy zobaczyłam ją na półce, bez chwili zastanowienia wrzuciłam do koszyka. Jestem jej bardzo ciekawa... 13,99 zł Wispol
PS: na koniec przedstawię Wam moje najukochańsze czekolady...;)
Czekolady Milka, to jedne z bardzo niewielu słodyczy za którymi przepadam.
Ogólnie, nie jem zbyt dużo słodyczy. Ale nie dlatego, że się odchudzam, czy bardzo dbam o zdrowe odżywianie. Ja po prostu ich nie lubię. Zamiast po batonika, zawsze sięgam po jabłko lub pomarańczę. Jedynie czekoladom Milka nie potrafię się oprzeć:D Moje dwa ulubione smaki to: czysta mleczna i z jogurtem truskawkowym.
Mniaaammm...:D
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
W moim koszyku wylądowały:
* 2x wcierka Jantar: u mnie sprawdza się rewelacyjnie. Pomaga zatrzymać uciekające włosy na mojej głowie. Często w drogerii Wispol są one wykupione, dlatego wzięłam od razu dwie buteleczki. 9,90 zł za sztukę
* Pilnik do paznokci KillyS: już go uwielbiam:) Bardzo mocny i skuteczny, a zarazem delikatny. Świetny do samodzielnego skracania paznokci. 6,90 zł
* Maseczki Ziaja: dotleniająca i kojąca: bardzo lubię te maseczki. Zawsze kupuję je w Rossmannie, jednak tam nie było tych dwóch konkretnych rodzai. Ciekawe, czy różnią się czymś od pozostałych? 1,60 zł
* Waciki Cleanic: moje ulubione. Nie rozwarstwiają się, są mocne i delikatne. Ich grubość jest dla mnie idealna. ok. 3 zł
* Maska do włosów Gliss Kur: sporo dobrego słyszałam o tej masce. Jej skład jest zadziwiająco dobry jak na tą firmę. Konsystencja maślana, gęsta, taka jaką lubię. Ogólnie maska jest niezwykle trudno dostępna. Gdy zobaczyłam ją na półce, bez chwili zastanowienia wrzuciłam do koszyka. Jestem jej bardzo ciekawa... 13,99 zł Wispol
PS: na koniec przedstawię Wam moje najukochańsze czekolady...;)
Czekolady Milka, to jedne z bardzo niewielu słodyczy za którymi przepadam.
Ogólnie, nie jem zbyt dużo słodyczy. Ale nie dlatego, że się odchudzam, czy bardzo dbam o zdrowe odżywianie. Ja po prostu ich nie lubię. Zamiast po batonika, zawsze sięgam po jabłko lub pomarańczę. Jedynie czekoladom Milka nie potrafię się oprzeć:D Moje dwa ulubione smaki to: czysta mleczna i z jogurtem truskawkowym.
Mniaaammm...:D
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Baikal Herbals regulujące serum do skóry tłustej i mieszanej
Bardzo długo zbierałam się do tej recenzji, dlatego że przez długi czas nie wiedziałam, co mogłabym napisać na temat tego serum. Koniec końców, udało mi się poukładać w głowie moje wrażenia, dotyczące tego kosmetyku. Zainteresowanych zapraszam dalej...:)
Cena i dostępność:
Kalina ok. 20 zł KLIK
Bioarp ok. 28 zł KLIK
Opakowanie:
Produkt zamknięty jest w zgrabnej, 30 ml buteleczce typu air-less. Użytkowanie jest więc niezwykle higieniczne i przyjemne. Sama pompka działa bez zarzutu. Nie zacina się, dozuje odpowiednią ilość produktu.
Zapach:
Delikatny, całkiem przyjemny, choć mój nos miewał do czynienia z zapachami nieco bardziej atrakcyjnymi od tego:) Wyczuwalny na skórze do kilku minut po aplikacji.
Wydajność: trudno mi ją dokładnie ustalić, ponieważ opakowanie nie pozwala ocenić, ile produktu jeszcze pozostało. Jednak, po 2 miesiącach użytkowania jeszcze "coś" tam jest:)
Kilka słów od producenta:
Serum do twarzy regulujące pracę gruczołów łojowych na bazie ekstraktów z ziół Bajkału. To szybko działający kosmetyk przeznaczony do usuwania problemów i pielęgnacji skóry tłustej. Leśna szałwia uspokaja skórę, likwiduje stany zapalne i zaczerwienienia. Zawilec stymuluje proces regeneracji komórek skóry, likwiduje błyszczenie się skóry. Biała porzeczka nasyca skórę witaminami, oczyszcza i ściąga rozszerzone pory. Dzięki zawartości naturalnych komponentów serum przywraca skórze naturalny bilans, działa antyseptycznie, poprawia cerę.
Skład: =>
Jak na firmę Baikal Herbals przystało, skład jest godny podziwu.
Znajdziemy tu m. in:
szałwię, zawilec żółty, olej z nasion białej porzeczki, organiczny wyciąg z tymianku, organiczny wyciąg z zielonej herbaty, gliceryna, alantoina, pantenol, ekstrakt z łopianu większego, kwas glikolowy, stulisz lekarski + kilka konserwantów
Konsystencja:
Konsystencja jest niezwykle lekka. Produkt nie zapycha naszej buzi, wchłania się bardzo szybko, nie pozostawiając na twarzy tłustego filmu. Pomimo zapewnień producenta, nie zostawia skóry w pełni matowej. Efekt, który uzyskujemy na twarzy jest jednak bardzo naturalny. Cera jest lekko rozświetlona, ale nie błyszcząca.
Jak już kiedyś wspominałam, nie mam problemu z nadmiernym świeceniem się skóry. I tutaj jest coś, co mnie dość mocno dziwi. Po kilku godzinach od nałożenia serum, strefa T zaczyna się błyszczeć, co nie jest u mnie codziennym zjawiskiem. Tak więc, dla osób z tłustą cerą, szukających w kremach efektu matowienia, serum niestety nie spełni tych oczekiwań.
Kolejną rzeczą jest kompletny brak nawilżenia. Kiedy aplikowałam serum na noc - na mocno oczyszczoną i ściągniętą twarz (efekt po mydle Aleppo), nie radził sobie z jej nawilżeniem i buzia nadal była nieprzyjemnie ściągnięta. W związku z tym, serum na dzień nie jest dobre, bo skóra błyszczy się po kilku godzinach, na noc tym bardziej, gdyż jest zbyt lekkie i mało treściwe.
Co do obietnic producenta, związanych z usuwaniem problemów skóry tłustej (tj. pryszcze, grudki, zablokowane pory), to niestety produkt kompletnie nic nie zdziałał w tym kierunku. Żadnych rezultatów w kwestii "bilansowania" skóry i poprawy jej wyglądu. Pryszcze i grudki jakie były takie pozostały.
Kolejnym zapewnieniem producenta jest oczyszczenie i ściągnięcie porów. Tutaj ponownie, stwierdzenie jest mocno naciągane. Nie zanotowałam żadnego wpływu na pory. Serum było dla nich zupełnie neutralne.
Produkt jednak nie podrażnił mojej skóry, mam wręcz wrażenie, że łagodził dotychczasowe podrażnienia i przynosił ukojenie wszelakim zaczerwienieniom.
Podsumowując, produkt w żadnym stopniu nie pomógł mojej problematycznej skórze, ale jej także nie zaszkodził. Moja twarz potraktowała go bardzo obojętnie, serum było dla niej kosmetykiem neutralnym:)
Niestety, nie mogę polecić tego produktu...
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
Cena i dostępność:
Kalina ok. 20 zł KLIK
Bioarp ok. 28 zł KLIK
Opakowanie:
Produkt zamknięty jest w zgrabnej, 30 ml buteleczce typu air-less. Użytkowanie jest więc niezwykle higieniczne i przyjemne. Sama pompka działa bez zarzutu. Nie zacina się, dozuje odpowiednią ilość produktu.
Zapach:
Delikatny, całkiem przyjemny, choć mój nos miewał do czynienia z zapachami nieco bardziej atrakcyjnymi od tego:) Wyczuwalny na skórze do kilku minut po aplikacji.
Wydajność: trudno mi ją dokładnie ustalić, ponieważ opakowanie nie pozwala ocenić, ile produktu jeszcze pozostało. Jednak, po 2 miesiącach użytkowania jeszcze "coś" tam jest:)
Kilka słów od producenta:
Serum do twarzy regulujące pracę gruczołów łojowych na bazie ekstraktów z ziół Bajkału. To szybko działający kosmetyk przeznaczony do usuwania problemów i pielęgnacji skóry tłustej. Leśna szałwia uspokaja skórę, likwiduje stany zapalne i zaczerwienienia. Zawilec stymuluje proces regeneracji komórek skóry, likwiduje błyszczenie się skóry. Biała porzeczka nasyca skórę witaminami, oczyszcza i ściąga rozszerzone pory. Dzięki zawartości naturalnych komponentów serum przywraca skórze naturalny bilans, działa antyseptycznie, poprawia cerę.
Skład: =>
Jak na firmę Baikal Herbals przystało, skład jest godny podziwu.
Znajdziemy tu m. in:
szałwię, zawilec żółty, olej z nasion białej porzeczki, organiczny wyciąg z tymianku, organiczny wyciąg z zielonej herbaty, gliceryna, alantoina, pantenol, ekstrakt z łopianu większego, kwas glikolowy, stulisz lekarski + kilka konserwantów
Konsystencja:
Konsystencja jest niezwykle lekka. Produkt nie zapycha naszej buzi, wchłania się bardzo szybko, nie pozostawiając na twarzy tłustego filmu. Pomimo zapewnień producenta, nie zostawia skóry w pełni matowej. Efekt, który uzyskujemy na twarzy jest jednak bardzo naturalny. Cera jest lekko rozświetlona, ale nie błyszcząca.
Jak już kiedyś wspominałam, nie mam problemu z nadmiernym świeceniem się skóry. I tutaj jest coś, co mnie dość mocno dziwi. Po kilku godzinach od nałożenia serum, strefa T zaczyna się błyszczeć, co nie jest u mnie codziennym zjawiskiem. Tak więc, dla osób z tłustą cerą, szukających w kremach efektu matowienia, serum niestety nie spełni tych oczekiwań.
Kolejną rzeczą jest kompletny brak nawilżenia. Kiedy aplikowałam serum na noc - na mocno oczyszczoną i ściągniętą twarz (efekt po mydle Aleppo), nie radził sobie z jej nawilżeniem i buzia nadal była nieprzyjemnie ściągnięta. W związku z tym, serum na dzień nie jest dobre, bo skóra błyszczy się po kilku godzinach, na noc tym bardziej, gdyż jest zbyt lekkie i mało treściwe.
Co do obietnic producenta, związanych z usuwaniem problemów skóry tłustej (tj. pryszcze, grudki, zablokowane pory), to niestety produkt kompletnie nic nie zdziałał w tym kierunku. Żadnych rezultatów w kwestii "bilansowania" skóry i poprawy jej wyglądu. Pryszcze i grudki jakie były takie pozostały.
Kolejnym zapewnieniem producenta jest oczyszczenie i ściągnięcie porów. Tutaj ponownie, stwierdzenie jest mocno naciągane. Nie zanotowałam żadnego wpływu na pory. Serum było dla nich zupełnie neutralne.
Produkt jednak nie podrażnił mojej skóry, mam wręcz wrażenie, że łagodził dotychczasowe podrażnienia i przynosił ukojenie wszelakim zaczerwienieniom.
Podsumowując, produkt w żadnym stopniu nie pomógł mojej problematycznej skórze, ale jej także nie zaszkodził. Moja twarz potraktowała go bardzo obojętnie, serum było dla niej kosmetykiem neutralnym:)
Niestety, nie mogę polecić tego produktu...
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
sobota, 19 stycznia 2013
Paznokcie: Golden Rose Rich Color 05
Dzisiejsza notka będzie dość nietypowa, ponieważ jako pierwsza na moim blogu będzie dotyczyła paznokci. W tej kwestii jestem dość nudna:) Nie lubię wzorków, pstrokatych (neonowych) kolorów. Raczej stawiam na klasykę. Dziś przedstawię Wam lakier w kolorze, w którym czuję się najlepiej. Jest to kolor nude od Golden Rose:)
Golden Rose Rich Color nr 05
Lakier wyposażony jest w gruby pędzelek, dzięki któremu aplikacja jest naprawdę szybka i wygodna. Trwałość jest dobra. Ok. 5 dni leży na paznokciach w stanie nienaruszonym.
Jednak najbardziej zaskoczyło mnie to, jak ten lakier szybko zasycha. W mgnieniu oka paznokcie są suche i można spokojnie przejść do normalnych codziennych czynności:)
Zdjęcie w sztucznym świetle z lampą błyskową:
A Wy lubicie takie nudziaki, czy może wolicie coś bardziej szalonego?
Pozdrawiam,
Magdalen...
Golden Rose Rich Color nr 05
Lakier wyposażony jest w gruby pędzelek, dzięki któremu aplikacja jest naprawdę szybka i wygodna. Trwałość jest dobra. Ok. 5 dni leży na paznokciach w stanie nienaruszonym.
Jednak najbardziej zaskoczyło mnie to, jak ten lakier szybko zasycha. W mgnieniu oka paznokcie są suche i można spokojnie przejść do normalnych codziennych czynności:)
Zdjęcie w sztucznym świetle z lampą błyskową:
A Wy lubicie takie nudziaki, czy może wolicie coś bardziej szalonego?
Pozdrawiam,
Magdalen...
wtorek, 15 stycznia 2013
Nowości w mojej kosmetyczce
Było denko, jak na mnie to dość spore, dlatego przyszedł czas na uzupełnienie wolnych miejsc na moich kosmetycznych półkach. Nic tak nie poprawia humoru jak zakupy:)
Po raz kolejny zrobiłam "napad" na drogerię Wispol. Jestem nią absolutnie oczarowana. Spędziłam w niej ok. 45 min(!). Jest tam ogrom kosmetyków, które są bardzo trudno dostępne. Wszystkie w jednym miejscu - o tym marzyłam:D W dodatku ceny są bardzo przystępne. Drogeria jest duża i ... można przepaść:)
Co kupiłam?:
* Sól kąpielowa z Morza Martwego: ostatnio mam nasilony atak AZS, a kąpiel z solą z Morza Martwego przynosi mojej skórze ukojenie i nawilżenie. Sól pochodzi z Natury, kupiona za 8,99 zł (500 g)
* Lakier Golden Rose Rich Color nr 05: kolor nude. Jestem nudziarą w kwestii paznokci. W takich kolorach czuję się najlepiej:) Drogeria Wispol 5,90 zł
* Nivea pielęgnujący olejek pod prysznic: w związku z atakiem AZS, szukałam czegoś delikatnego i nawilżającego do mycia ciała.
Zastanawiałam się nad Isaną. Jej cena jest znacznie niższa, pojemność taka sama, skład bardzo podobny. Jednak trafiłam na olejek Nivea, który był na promocji w Tesco ( 10,99 zł => regularna cena to ok. 17 zł) i postanowiłam spróbować. Wiele osób narzeka na jego zapach. Ja nie czuję w nim nic odrażającego. Ot, taki przeciętny...:)
Poj. 200 ml.
* Lirene żel + oliwka pod prysznic "oliwka z ryżu"
Tutaj mnie troszkę poniosło:) Kupiłam pod wpływem impulsu, chwili. Bardzo spodobał mi się zapach. Biorąc pod uwagę, iż mam (nie)małe zapasy żeli pod prysznic, pewnie postoi chwilkę w kolejce, ale z pewnością zużyję go z wielką przyjemnością (czy ja czuję, że rymuję:D)
Drogeria Wispol - 8,90 zł
Poj. 250 ml
* Baza pod cienie Cashmere Dax Cosmetics:
Moja baza z Kobo, doczekała się sędziwego wieku, dobiła dna i na pewno pojawi się w kolejnym projekcie denko. Przyszedł więc czas, aby odstąpiła swojego miejsca, młodemu i pięknie wyglądającemu następcy:)
Drogeria Wispol - 24,90 zł
Poj. 7 g
* Szczoteczki do zębów CURAPROX ultra soft 5460
Wiele osób polecało te szczoteczki, dlatego postanowiłam wypróbować. Pierwsze wrażenia są niezwykle pozytywne. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak miękką, a zarazem tak dobrze czyszczącą szczoteczką.
Allegro - ok. 30 zł z przesyłką
* Maseczka nawilżająca Noni Care:
Kupiłam zachęcona pięknym składem. Pierwszy raz mam do czynienia z tą firmą, nie słyszałam też o niej zbyt wiele, dlatego nie bardzo wiem czego się spodziewać. Mimo wszystko, mam nadzieję, że krzywdy mi nie zrobi, a może nawet ją polubię? Zobaczymy...:)
Drogeria Wispol - 2,50 zł
Poj. 11 ml
Tak prezentują się moje styczniowe zakupy. Oprócz tego kupiłam jeszcze piankę do mycia twarzy Pharmaceris, ale o niej już kiedyś wspominałam:)
Pozdrawiam,
Magdalen...
Po raz kolejny zrobiłam "napad" na drogerię Wispol. Jestem nią absolutnie oczarowana. Spędziłam w niej ok. 45 min(!). Jest tam ogrom kosmetyków, które są bardzo trudno dostępne. Wszystkie w jednym miejscu - o tym marzyłam:D W dodatku ceny są bardzo przystępne. Drogeria jest duża i ... można przepaść:)
Co kupiłam?:
* Sól kąpielowa z Morza Martwego: ostatnio mam nasilony atak AZS, a kąpiel z solą z Morza Martwego przynosi mojej skórze ukojenie i nawilżenie. Sól pochodzi z Natury, kupiona za 8,99 zł (500 g)
* Lakier Golden Rose Rich Color nr 05: kolor nude. Jestem nudziarą w kwestii paznokci. W takich kolorach czuję się najlepiej:) Drogeria Wispol 5,90 zł
* Nivea pielęgnujący olejek pod prysznic: w związku z atakiem AZS, szukałam czegoś delikatnego i nawilżającego do mycia ciała.
Zastanawiałam się nad Isaną. Jej cena jest znacznie niższa, pojemność taka sama, skład bardzo podobny. Jednak trafiłam na olejek Nivea, który był na promocji w Tesco ( 10,99 zł => regularna cena to ok. 17 zł) i postanowiłam spróbować. Wiele osób narzeka na jego zapach. Ja nie czuję w nim nic odrażającego. Ot, taki przeciętny...:)
Poj. 200 ml.
* Lirene żel + oliwka pod prysznic "oliwka z ryżu"
Tutaj mnie troszkę poniosło:) Kupiłam pod wpływem impulsu, chwili. Bardzo spodobał mi się zapach. Biorąc pod uwagę, iż mam (nie)małe zapasy żeli pod prysznic, pewnie postoi chwilkę w kolejce, ale z pewnością zużyję go z wielką przyjemnością (czy ja czuję, że rymuję:D)
Drogeria Wispol - 8,90 zł
Poj. 250 ml
* Baza pod cienie Cashmere Dax Cosmetics:
Moja baza z Kobo, doczekała się sędziwego wieku, dobiła dna i na pewno pojawi się w kolejnym projekcie denko. Przyszedł więc czas, aby odstąpiła swojego miejsca, młodemu i pięknie wyglądającemu następcy:)
Drogeria Wispol - 24,90 zł
Poj. 7 g
* Szczoteczki do zębów CURAPROX ultra soft 5460
Wiele osób polecało te szczoteczki, dlatego postanowiłam wypróbować. Pierwsze wrażenia są niezwykle pozytywne. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak miękką, a zarazem tak dobrze czyszczącą szczoteczką.
Allegro - ok. 30 zł z przesyłką
* Maseczka nawilżająca Noni Care:
Kupiłam zachęcona pięknym składem. Pierwszy raz mam do czynienia z tą firmą, nie słyszałam też o niej zbyt wiele, dlatego nie bardzo wiem czego się spodziewać. Mimo wszystko, mam nadzieję, że krzywdy mi nie zrobi, a może nawet ją polubię? Zobaczymy...:)
Drogeria Wispol - 2,50 zł
Poj. 11 ml
Tak prezentują się moje styczniowe zakupy. Oprócz tego kupiłam jeszcze piankę do mycia twarzy Pharmaceris, ale o niej już kiedyś wspominałam:)
Pozdrawiam,
Magdalen...
niedziela, 13 stycznia 2013
La Roche-Posay Effaclar Duo
Mam cerę problematyczną. Wspominałam o tym przy okazji postu z pielęgnacją mojej skóry. Od dawna szukałam czegoś, co pomogłoby uporać mi się z pryszczami, krostami i innymi męczącymi niedoskonałościami na mojej buzi. Udało mi się:) Odnalazłam mojego "małego bohatera" w postaci kremu zwalczającego niedoskonałości - Effaclar Duo.
Skład:
Cena: ok. 40 zł
Dostępność: większość aptek, Allegro.
Opakowanie: bardzo wygodna tubka, z cienkim "dzióbkiem", pozwalającym kontrolować ilość dozowanego produktu.
Pojemność: 40 ml
Konsystencja: bardzo lekki, szybko wchłaniający się krem, pozostawiający efekt matu na skórze.
Zapach: całkiem przyjemny; nie jest tak drażniący, jak u innych specyfików tego typu.
Moja opinia:
Moim zdaniem jest to najlepszy produkt do zadań specjalnych, ogólnodostępny, w przystępnej cenie. Jednak nie od samego początku mojej przygody z tym produktem było tak kolorowo.
Kurację rozpoczęłam pod koniec listopada. Effaclar Duo stosowałam codziennie na noc, cienką warstwą.
Początkowo byłam lekko zaniepokojona, ponieważ podczas nakładania na skórę, pojawiło się uczucie delikatnego szczypania i mrowienia. Na szczęście, po kilkukrotnej aplikacji, niedogodność ta całkowicie zniknęła. Moja skóra przyzwyczaiła się i zaakceptowała nowego towarzysza. Pojawiło się jednak nieco inne zjawisko. Dostałam wielkiego wysypu pryszczy. Większość podskórnych białych grudek (a miałam ich mnóstwo) przerodziło się w eksplodujące wulkany:) Zacisnęłam jednak zęby i pomyślałam, że moja buzia po prostu się oczyszcza. Po upływie ok. dwóch tygodni, wszystko zaczęło powoli wracać do normy. Niestety, pojawiło się wtedy delikatne wysuszenie skóry. Dlatego, używałam czegoś mocno nawilżającego na dzień i skóra z każdym dniem zaczęła wyglądać coraz lepiej.
Obecnie kończę już pierwszą tubkę i jakie efekty widzę w lustrze?
Przede wszystkim, krem zredukował niedoskonałości skóry do minimum. Moja buzia jest gładka, pryszcze pojawiają się sporadycznie i znikają w błyskawicznym tempie.
Pozbyłam się nieestetycznej "kaszki", która męczyła mnie na czole i w momencie krytycznym, również na policzkach. Cera jest wyraźnie rozjaśniona i promienna. Poza tym, pomijając początkowe niestabilności, krem nie wyrządził żadnej szkodny mojej twarzy. Był wystarczająco delikatny i przyjemny w stosowaniu. Po kuracji Effaclar'em, moja skóra jest po prostu bardzo dobrze oczyszczona.
Jeżeli chodzi o odblokowanie porów, to tutaj niestety nie zauważyłam wielkich fajerwerków. Wydaje mi się, że są one jedynie nieco mniej widoczne, bardziej ściągnięte.
W kilku słowach podsumowania, muszę stwierdzić, iż jestem oczarowana tym produktem. Jest to krem, któremu zawdzięczam doprowadzenie mojej, mimo że już nie nastoletniej, ale wciąż rozszalałej skóry do porządku. Wreszcie mogę swobodnie wyjść z domu bez makijażu i czuję się z tym dobrze.
Jeżeli, któraś z Was boryka się z podobnym problemem, polecam spróbować. Krzywdy ten krem nie wyrządzi, a może jedynie realnie pomóc.
Naprawdę polecam...:)
Magdalen...
Skład:
Cena: ok. 40 zł
Dostępność: większość aptek, Allegro.
Opakowanie: bardzo wygodna tubka, z cienkim "dzióbkiem", pozwalającym kontrolować ilość dozowanego produktu.
Pojemność: 40 ml
Konsystencja: bardzo lekki, szybko wchłaniający się krem, pozostawiający efekt matu na skórze.
Zapach: całkiem przyjemny; nie jest tak drażniący, jak u innych specyfików tego typu.
Moja opinia:
Moim zdaniem jest to najlepszy produkt do zadań specjalnych, ogólnodostępny, w przystępnej cenie. Jednak nie od samego początku mojej przygody z tym produktem było tak kolorowo.
Kurację rozpoczęłam pod koniec listopada. Effaclar Duo stosowałam codziennie na noc, cienką warstwą.
Początkowo byłam lekko zaniepokojona, ponieważ podczas nakładania na skórę, pojawiło się uczucie delikatnego szczypania i mrowienia. Na szczęście, po kilkukrotnej aplikacji, niedogodność ta całkowicie zniknęła. Moja skóra przyzwyczaiła się i zaakceptowała nowego towarzysza. Pojawiło się jednak nieco inne zjawisko. Dostałam wielkiego wysypu pryszczy. Większość podskórnych białych grudek (a miałam ich mnóstwo) przerodziło się w eksplodujące wulkany:) Zacisnęłam jednak zęby i pomyślałam, że moja buzia po prostu się oczyszcza. Po upływie ok. dwóch tygodni, wszystko zaczęło powoli wracać do normy. Niestety, pojawiło się wtedy delikatne wysuszenie skóry. Dlatego, używałam czegoś mocno nawilżającego na dzień i skóra z każdym dniem zaczęła wyglądać coraz lepiej.
Przede wszystkim, krem zredukował niedoskonałości skóry do minimum. Moja buzia jest gładka, pryszcze pojawiają się sporadycznie i znikają w błyskawicznym tempie.
Pozbyłam się nieestetycznej "kaszki", która męczyła mnie na czole i w momencie krytycznym, również na policzkach. Cera jest wyraźnie rozjaśniona i promienna. Poza tym, pomijając początkowe niestabilności, krem nie wyrządził żadnej szkodny mojej twarzy. Był wystarczająco delikatny i przyjemny w stosowaniu. Po kuracji Effaclar'em, moja skóra jest po prostu bardzo dobrze oczyszczona.
Jeżeli chodzi o odblokowanie porów, to tutaj niestety nie zauważyłam wielkich fajerwerków. Wydaje mi się, że są one jedynie nieco mniej widoczne, bardziej ściągnięte.
W kilku słowach podsumowania, muszę stwierdzić, iż jestem oczarowana tym produktem. Jest to krem, któremu zawdzięczam doprowadzenie mojej, mimo że już nie nastoletniej, ale wciąż rozszalałej skóry do porządku. Wreszcie mogę swobodnie wyjść z domu bez makijażu i czuję się z tym dobrze.
Jeżeli, któraś z Was boryka się z podobnym problemem, polecam spróbować. Krzywdy ten krem nie wyrządzi, a może jedynie realnie pomóc.
Naprawdę polecam...:)
Magdalen...
czwartek, 10 stycznia 2013
Francuska glinka czerwona - Zrób sobie krem
Dzisiaj przybywam z szybką recenzją glinki czerwonej, którą stosuję już od dawna. Niedługo sięgnie dna, dlatego pora naskrobać co nieco na jej temat.
Dostępność: Zrób sobie krem KLIK
Cena: 6,30 zł - 50 g
12,60 zł - 125 g
23,94 zł - 250 g
Skład mineralny: kaolinit, dużo żelaza dzięki któremu glinka zawdzięcza swój kolor, glin, miedź, kwarc, krzem, glin, magnez, sód, potas i inne mikroelementy i sole mineralne.
Od producenta: [źródło]
Właściwości i zastosowanie:
Glinka czerwona znajduje zastosowanie w pielęgnacji cery tłustej i normalnej. Działa delikatnie odtłuszczjąco i łagodniej ściąga pory niż glinka zielona. Polecana jest dla cery z trądzikiem różowatym, zapobiega także rozszerzaniu się naczynek krwionośnych. Remineralizuje skórę, oczyszcza z toksyn. Dla cery delikatnej wrażliwej polecamy mieszać w proporcjach 1:3 glinkę czerwoną z glinką białą. W ten sposób otrzymuje się tak zwaną glinkę różową.
Glinkę czerwoną można używać także jako surowiec do produkcji kremów, mleczek i toników. W kosmetykach powoduje efekt matowienia, absorbuje nadmierną produkcję łoju oraz wzbogaca krem w mikroelementy i sole mineralne.
Moja opinia:
Glinkę stosowałam na twarz, raz w tygodniu, w formie maseczki.
Co do jej działania mam mieszane odczucia. Glinka słabo oczyszcza skórę. Nie zauważyłam wpływu na zmniejszenie czy ściągnięcie porów.
Po jej zastosowaniu, skóra jest delikatnie wygładzona, wygląda na bardziej wypoczętą, jednak lepsze efekty uzyskuję dzięki algom morskim. Mam wrażenie, że one znacznie lepiej oczyszczają i wygładzają moją skórę, niż glinka czerwona.
Zaletą tego produktu, jest jego delikatność. Nie podrażnia skóry, nie przesusza jej. Należy jednak pamiętać, aby nie dopuścić do całkowitego zaschnięcia glinki na twarzy, ponieważ może dojść wtedy do mocnego wysuszenia i nieprzyjemnego ściągnięcia skóry.
Jeżeli chodzi o matowienie buzi, to tutaj jest mi się dość ciężko ustosunkować. Moja skóra bardzo rzadko się świeci. Mam jednak wrażenie, że glinka faktycznie sprawia, że twarz jest nieco bardziej matowa, niż była przed jej zastosowaniem.
Ja niestety nie jestem z niej zadowolona. Znam inne maseczki, które działają znacznie lepiej i po zmyciu zostawiają skórę czystą, niewymagającą ponownego oczyszczania.
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
Dostępność: Zrób sobie krem KLIK
Cena: 6,30 zł - 50 g
12,60 zł - 125 g
23,94 zł - 250 g
Skład mineralny: kaolinit, dużo żelaza dzięki któremu glinka zawdzięcza swój kolor, glin, miedź, kwarc, krzem, glin, magnez, sód, potas i inne mikroelementy i sole mineralne.
Od producenta: [źródło]
Właściwości i zastosowanie:
Glinka czerwona znajduje zastosowanie w pielęgnacji cery tłustej i normalnej. Działa delikatnie odtłuszczjąco i łagodniej ściąga pory niż glinka zielona. Polecana jest dla cery z trądzikiem różowatym, zapobiega także rozszerzaniu się naczynek krwionośnych. Remineralizuje skórę, oczyszcza z toksyn. Dla cery delikatnej wrażliwej polecamy mieszać w proporcjach 1:3 glinkę czerwoną z glinką białą. W ten sposób otrzymuje się tak zwaną glinkę różową.
Glinkę czerwoną można używać także jako surowiec do produkcji kremów, mleczek i toników. W kosmetykach powoduje efekt matowienia, absorbuje nadmierną produkcję łoju oraz wzbogaca krem w mikroelementy i sole mineralne.
Moja opinia:
Glinkę stosowałam na twarz, raz w tygodniu, w formie maseczki.
Co do jej działania mam mieszane odczucia. Glinka słabo oczyszcza skórę. Nie zauważyłam wpływu na zmniejszenie czy ściągnięcie porów.
Po jej zastosowaniu, skóra jest delikatnie wygładzona, wygląda na bardziej wypoczętą, jednak lepsze efekty uzyskuję dzięki algom morskim. Mam wrażenie, że one znacznie lepiej oczyszczają i wygładzają moją skórę, niż glinka czerwona.
Zaletą tego produktu, jest jego delikatność. Nie podrażnia skóry, nie przesusza jej. Należy jednak pamiętać, aby nie dopuścić do całkowitego zaschnięcia glinki na twarzy, ponieważ może dojść wtedy do mocnego wysuszenia i nieprzyjemnego ściągnięcia skóry.
Jeżeli chodzi o matowienie buzi, to tutaj jest mi się dość ciężko ustosunkować. Moja skóra bardzo rzadko się świeci. Mam jednak wrażenie, że glinka faktycznie sprawia, że twarz jest nieco bardziej matowa, niż była przed jej zastosowaniem.
Jednak najgorszą wadą, jak dla mnie jest to, iż glinka zostawia po zmyciu brzydką marchewkowo-pomarańczową warstwę na skórze. Buzia wygląda jak po nieudanym eksperymencie z samoopalaczem:) Na szczęście warstwa ta schodzi wraz z żelem lub mydłem (hydrolat czy tonik niestety sobie z tym nie radzi). Nie podoba mi się jednak to, że po maseczce muszę ponownie, bardzo dokładnie oczyszczać twarz, jakimś silnym preparatem.
Podsumowując, glinka ta może sprawdzić się u osób ze skórą suchą, delikatną i wrażliwą. Dla skóry tłustej czy trądzikowej może okazać się za słaba.Ja niestety nie jestem z niej zadowolona. Znam inne maseczki, które działają znacznie lepiej i po zmyciu zostawiają skórę czystą, niewymagającą ponownego oczyszczania.
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
sobota, 5 stycznia 2013
Grudniowe denko
Grudniowy projekt denko będzie minimalnie inny niż dotychczasowe:) Jak już wspomniałam, robiłam porządki na moich kosmetycznych półkach. Dlatego, pojawi się tutaj kilka produktów, które nie zostały zużyte do końca, jednak wylądują w koszu. Z jakich powodów? Zapraszam do lektury...:)
Czy kupię ponownie?: TAK.
Produkt potwornie śmierdział. Zdecydowanie gorzej, niż inne typowe samoopalacze. Efekt jaki pozostawiał na skórze był godny politowania (nie wyobrażam sobie, aby użyć go na twarz, jak poleca producent!). Smugi, zacieki, mocno marchewkowy kolor. Poza tym, produkt niebywale wysuszał skórę i ją podrażniał. Udało mi się zużyć połowę buteleczki, reszta ląduje w koszu.
Czy kupię ponownie? NIE (wydaje mi się, że jest już niedostępny)
Czy kupię ponownie? Nigdy w życiu!
Czy kupię ponownie: Zdecydowanie TAK
Czy kupię ponownie? TAK
Czy kupię ponownie? NIE
Czy kupię ponownie? NIE
Czy kupię ponownie? NIE
Czy kupię ponownie? NIE
Czy kupię ponownie? NIE
Czy kupię ponownie? NIE
PS: na koniec pochwalę się, co udało mi się wczoraj kupić. Szukałam czegoś do oczyszczania twarzy, zmywania makijażu. Po tym, jak wycofali krem myjący Alterry, intensywnie poszukuję czegoś, co mogłoby go zastąpić. Czegoś delikatnego i niezapychającego.
Postanowiłam więc sięgnąć po Pharmaceris. Jest to firma, której jestem niezwykle ciekawa, bo nigdy nie miałam z nią do czynienia. Ma ona wiele interesujących kosmetyków, wypuściła wiele nowych serii.
Wybrałam piankę głęboko oczyszczającą, do skóry tłustej, mieszanej, trądzikowej, z serii Pharmaceris T. Widziałam również tą samą piankę z serii A, czyli do skóry wrażliwej, alergicznej.
Za 150 ml produktu zapłaciłam w Aptece 25,50 zł. Jestem jej baaardzo ciekawa:)
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
1. Wcierka Farmona Jantar
Bardzo polubiłam się z tym produktem. Wcierka zauważalnie zmniejszyła wypadanie włosów, nie będąc przy tym w żadnym stopniu uciążliwą w stosowaniu. Nie przetłuszczała włosów, nie sklejała ich, bardzo przyjemnie pachniała. Więcej na jej temat pisałam w TYM poście.Czy kupię ponownie?: TAK.
2. Kolastyna samoopalacz w spray'u
Jest to jeden z najgorzej wspominanych przeze mnie produktów, z jakimi miałam do tej pory do czynienia. Dawniej, bardzo nie lubiłam mojej jasnej skóry. Desperacko szukałam więc czegoś, co pomogłoby uzyskać efekt opalenizny. Tym sposobem sięgnęłam po ten bubel. Na szczęście, teraz podejście do mojej karnacji się zmieniło i nawet bardzo polubiłam moje blade lica:)Produkt potwornie śmierdział. Zdecydowanie gorzej, niż inne typowe samoopalacze. Efekt jaki pozostawiał na skórze był godny politowania (nie wyobrażam sobie, aby użyć go na twarz, jak poleca producent!). Smugi, zacieki, mocno marchewkowy kolor. Poza tym, produkt niebywale wysuszał skórę i ją podrażniał. Udało mi się zużyć połowę buteleczki, reszta ląduje w koszu.
Czy kupię ponownie? NIE (wydaje mi się, że jest już niedostępny)
3. Clean&Clear tonik głęboko oczyszczający do skóry wrażliwej (?!)
Jeden z bardzo niewielu, jak dotąd, kosmetyków, który zrobił mi krzywdę! Niewyobrażalnym absurdem jest fakt, że producent poleca go do skóry wrażliwej! Produkt tak potwornie śmierdzi alkoholem, że podczas wąchania szczypie nos i całe gardło! Podczas przemywania nim twarzy, skóra przeżywa istną apokalipsę. Niewyobrażalnie piecze, wręcz boli, stając się przy tym krwisto czerwona i niesamowicie podrażniona. Na drugi dzień, widać tragiczne skutki działania tego toniku. Łuszcząca się skóra, piekąca przy każdym dotknięciu. Istny horror.Czy kupię ponownie? Nigdy w życiu!
4. Lotion przeciw wypadaniu włosów Receptury Babuszki Agafii
Moje n-te opakowanie tego produktu:) Zdecydowany ulubieniec, do którego będę zawsze powracać. Pisałam o nim TU i TU.Czy kupię ponownie: Zdecydowanie TAK
5. Antyperspirant Garnier
Produkt godny polecenia. Bardzo dobrze chronił (nawet w upalne dni). Przyjemnie pachniał, był wydajny.Czy kupię ponownie? TAK
6. Podkład Essence Soft Touch Mousse Make up
Podkład ten kompletnie się u mnie nie sprawdził. Podkreślał suche skórki, wyglądał bardzo nienaturalnie na twarzy. Poza tym, najjaśniejszy kolor z dostępnej gamy, był dla mnie zdecydowanie za ciemny, dlatego też odcinał się od szyi i tworzył efekt maski.Czy kupię ponownie? NIE
7. Pomadka ochronna Isana Sun SPF 20
Kolejny bubel. Pomadka jest niesamowicie twarda, bieli usta. Mam również wrażenie, że je wysusza, podkreślając przy tym suche skórki.Czy kupię ponownie? NIE
8. Lakier do french'a Sensique
Kupiony bardzo dawno temu, namiętnie używany, przede wszystkim w czasach gimnazjalnych:) Na dzień dzisiejszy jest już na tyle zaschnięty, że nie nadaje się do dalszego użytku.Czy kupię ponownie? NIE
9. Puder brązujący Miss sporty
Również bardzo wiekowy produkt, pamięta jeszcze czasy gimnazjum. Z tego względu, iż data ważności minęła dość dawno, a puder zaczął brzydko pachnieć, idzie do kosza. Co do samego produktu, to nie był on zbyt dobry. Jako pierwszy bronzer, do "nauki konturowania" - w porządku, dlatego że był na tyle delikatny, iż ciężko było zrobić sobie nim krzywdę. Teraz jednak rozglądam się za czymś lepszym. Tutaj nie podobał mi się jego marchewkowy kolor oraz jego słaba trwałość.Czy kupię ponownie? NIE
10. Cień w płynie Miss Sporty
Nie polubiłam tego produktu. Na powiekach wyglądał "bazarowo" i nieestetycznie. Szybko się rolował i zanikał z powieki, tworząc na oku niedbały efekt. Poza tym bardzo szybko zasechł w opakowaniu.Czy kupię ponownie? NIE
11. Błyszczyk Sensique
Kolejny nielubiany kosmetyk. Na ustach wyglądał tandetnie, miał w sobie wielkie, migoczące drobinki. Był niezwykle klejący. Szybko znikał z ust pozostawiając po sobie poprzyklejany brokat. Raz, niechcący pobrudziłam nim ubranie i plama nie chciała zejść nawet po mocnych odplamiaczach.Czy kupię ponownie? NIE
PS: na koniec pochwalę się, co udało mi się wczoraj kupić. Szukałam czegoś do oczyszczania twarzy, zmywania makijażu. Po tym, jak wycofali krem myjący Alterry, intensywnie poszukuję czegoś, co mogłoby go zastąpić. Czegoś delikatnego i niezapychającego.
Postanowiłam więc sięgnąć po Pharmaceris. Jest to firma, której jestem niezwykle ciekawa, bo nigdy nie miałam z nią do czynienia. Ma ona wiele interesujących kosmetyków, wypuściła wiele nowych serii.
Wybrałam piankę głęboko oczyszczającą, do skóry tłustej, mieszanej, trądzikowej, z serii Pharmaceris T. Widziałam również tą samą piankę z serii A, czyli do skóry wrażliwej, alergicznej.
Za 150 ml produktu zapłaciłam w Aptece 25,50 zł. Jestem jej baaardzo ciekawa:)
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
czwartek, 3 stycznia 2013
Aktualizacja włosów - grudzień 2012
Z małym poślizgiem, ale przybywam z comiesięczną aktualizacją włosów. Post będzie krótki i zwięzły, ponieważ ostatnio bardzo dokucza mi brak czasu:)
Grudzień był miesiącem denkowania. Na mojej głowie nie zagościła żadna nowość, o której mogłabym tutaj wspomnieć.
Przez pierwszą połowę miesiąca prowadziłam kurację Jantarem (klik), z którym bardzo się polubiłam. Jednak po jego wykończeniu powróciłam do Babuszki Agafii, którą miałam jeszcze w zapasie. Tak jak w poprzednich miesiącach, w grudniu królowały u mnie maski. Odżywek używałam dość rzadko.
Ogólnie, oceniam grudzień jako czas pozytywny dla moich włosów...:)
Jakich kosmetyków używałam najczęściej w grudniu?
* Eva Natura szampon z czarną rzepą - klik; do mocniejszego oczyszczania
* Alterra szampon kofeina i biotyna: do częstego stosowania; jeden z moich ulubionych szamponów Alterry.
* Garnier awokado + masło karite: całkiem porządna odżywka
* Olejek łopianowy z kiełkami pszenicy i olejkiem jojoba: klik; mój KWC wśród olejków
* Maska Biovax keratyna + jedwab: uwielbiam...
* Wcierka Babuszki Agafii przeciw wypadaniu: mój wcierkowy pewniak
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
Grudzień był miesiącem denkowania. Na mojej głowie nie zagościła żadna nowość, o której mogłabym tutaj wspomnieć.
Przez pierwszą połowę miesiąca prowadziłam kurację Jantarem (klik), z którym bardzo się polubiłam. Jednak po jego wykończeniu powróciłam do Babuszki Agafii, którą miałam jeszcze w zapasie. Tak jak w poprzednich miesiącach, w grudniu królowały u mnie maski. Odżywek używałam dość rzadko.
Ogólnie, oceniam grudzień jako czas pozytywny dla moich włosów...:)
Na tym zdjęciu musiałam trzymać głowę jakoś krzywo, bo włosy nie wyglądają na równe:D |
Jakich kosmetyków używałam najczęściej w grudniu?
Wybaczcie jakość zdjęcia, jednak kiedy o 15.00 robi się ciemno, nie jestem w stanie zrobić lepszych, na pewno znacie ten ból:D |
* Alterra szampon kofeina i biotyna: do częstego stosowania; jeden z moich ulubionych szamponów Alterry.
* Garnier awokado + masło karite: całkiem porządna odżywka
* Olejek łopianowy z kiełkami pszenicy i olejkiem jojoba: klik; mój KWC wśród olejków
* Maska Biovax keratyna + jedwab: uwielbiam...
* Wcierka Babuszki Agafii przeciw wypadaniu: mój wcierkowy pewniak
Pozdrawiam,
Magdalen...:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)