piątek, 30 listopada 2012

Zdobycze z Rossmanna i nie tylko...

Jak mówiłam, tak też zrobiłam:) Poszalałam trochę na Rossmannowej promocji -40% oraz na innych nieco drobniejszych zakupach. Teraz trzeba będzie iść na detoks zakupowy, zdecydowanie...:D Póki co, mam wszystko to co "do życia mi potrzebne", dlatego grudzień będzie miesiącem oszczędzania i pracowania nad umiejętnością opanowania mojego małego zakupoholizmu.
Jedynie planuję skorzystać z Dnia Darmowej Dostawy, który odbędzie się 3.12.2012. W tej akcji biorą udział m.in: setare i zrobsobiekrem. Na pewno złożę zamówienie w sklepie Setare na moją hennę Khadi w kolorze Ciemny Brąz i zobaczymy czy nie dorzucę jeszcze czegoś ciekawego. dark_lady pisała o nowej dostawie, której jestem bardzo ciekawa:) Dla zainteresowanych TUTAJ pełna lista sklepów biorących udział w tej akcji.

Ale przechodząc do rzeczy, co udało mi się upolować w Rossmannie?:
Kupiłam:
* Bourjois Healthy Mix podkład rozświetlający odcień 51: Od bardzo dawna chciałam go mieć. Gdy usłyszałam o promocji Rossmanna od razu wiedziałam, że go kupię. Po kilkukrotnym użyciu jestem bardzo zadowolona:) 35,99 zł
* Bourjois Healthy Mix Korektor odcień 51: Poszukiwałam korektora pod oczy i padło na ten:) 23,99 zł
* Max Factor Fusion tusz do rzęs kolor czarny: Słyszałam dużo pozytywnych opinii na jego temat. Po bardzo udanym Masterpiece Max postanowiłam sięgnąć po jego fioletowego kuzyna. Póki co jestem nim wręcz zachwycona. 29,99 zł
* Astor błyszczyk Soft Sensation w kolorze Nude Rose: również od dawna był moim małym marzeniem. Chciałam go kupić, jednak cena 30 zł skutecznie mnie odstraszała. Teraz gdy nadarzyła się taka okazja, jest mój:) 17,39 zł
* Lakier Wibo do french'a nr 3: bardzo delikatny, nie rzucający się w oczy kolor. Dzięki niemu paznokcie wyglądają naturalnie i sprawiają wrażenie bardzo zadbanych. 3.89 zł
* Max Factor kredka  090 Natural  Glaze: kupiłam z myślą o linii wodnej i tam sprawdza się fantastycznie. 15,59 zł

Pozostałe zakupy:
* Płyny dwufazowe do demakijażu oczu Bielenda Bawełna i Czarna Oliwka: Moje must have. Są skuteczne, tanie. Trafiłam na promocję w drogerii Wispol i zapłaciłam 4.99 zł za sztukę. Więcej pisałam o nich w TYM poście.
* Essence 126 Date in the moonlight: granatowy odcień z mikroskopijnymi drobinkami. 6.99 zł
* Top Coat Golden Rose: to mój pierwszy w życiu Top:D Jeszcze nie miałam okazji go przetestować. Jestem bardzo ciekawa, czy przyspieszy wysychanie lakieru... 6.90 zł

Kupiłam także milusią bluzę w New Yorkerze. W chłodniejsze, jesienno-zimowe dni lubię takie ciepłe i wygodne stroje. Najbardziej urzekł mnie tutaj mięciutki kaptur. Choć na co dzień nie przepadam za kapturami, to ten bardzo przypadł mi do gustu. Cena: 79.95 zł Rozmiar S.

Pozdrawiam,
Magdalen...

środa, 28 listopada 2012

Aktualizacja włosów - listopad 2012

Wraz z końcem miesiąca, nadchodzi czas włosowej aktualizacji.

W listopadzie moje włosy zachowywały się całkiem przyzwoicie. Nie miałam z nimi większych problemów, choć zdarzały się, jak zawsze, dni wielkiego puchu. Najczęściej jednak były one spowodowane łopianową maseczką Babuszki Agafii, którą chcę jak najszybciej zdenkować. Zauważyłam, że nawet nakładana tylko na sklap (na długość nakładałam coś innego), potrafiła zrujnować mi fryzurę. Oj, bardzo jej nie lubię... Pełna recenzja TUTAJ
Poza tym pod koniec miesiąca testowałam maskę Biovax keratyna+jedwab, która bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swoim działaniem.
Nie zapominałam o olejowaniu i stosowaniu wcierek. Początkiem listopada zdenkowałam kurację wzmacniającą Joanny, po której włosy ponownie zaczęły lecieć garściami. Po jej zużyciu wróciłam do Babuszki Agafii i problem minął (kocham ten tonik...:)). Od grudnia zabieram się za kurację Jantarem. Mam nadzieję, że sprawdzi się lepiej niż Joanna. 

Listopadowe włosy:

Jakich kosmetyków używałam najczęściej w listopadzie?:
* Alterra odżywka granat i aloes
* Alterra szampon biotyna i kofeina
* Łopianowa maska Receptury Babuszki Agafii KLIK
* Tonik przeciw wypadaniu Receptury Babuszki Agafii - Mój HIT:)
* Alterra maska granat i aloes
* Olejek łopianowy + kiełki pszenicy i olejek jojoba KLIK
* Alterra olejek

Podsumowując, bardzo pozytywnie wspominam listopad.
Wydaje mi się również, że moje włosy znacznie podrosły w tym miesiącu. Bardzo mnie cieszy ten fakt, gdyż nadal trwa akcja zapuszczania u frombodytohair i chciałabym abym w finale mogła pochwalić się długimi kłakami...:D

Pozdrawiam,
Magdalen

niedziela, 25 listopada 2012

-40% na kolorówkę w Rossmannie - macie coś na oku?

Z pewnością każda z Was słyszała już o wspaniałej promocji, którą obdarował nas Rossmann. Jestem bardzo ciekawa czy z niej skorzystacie?:) Ja jutro wybieram się na wielkie łupy. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć wszystko co sobie zaplanowałam. Koniecznie napiszcie mi co Wy kupiłyście lub co zamierzacie kupić:) Obok takiej promocji nie można przejść obojętnie, nieprawdaż?:D
Czas trwania: 22.-28.11.2012

A oto moja planowana lista zakupów:
źródło
Bourjois, Healthy Mix, Anticerne Correcteur [Correcting Coancealer] (Korektor pod oczy)
źródło

* podkład Bourjois Healty Mix: od dawna chciałam go
wypróbować.



* korektor Bourjois Healty Mix




Max Factor, False Lash Effect Fusion Volume and Length Mascara (Tusz pogrubiająco-wydłużający)
żródło
Astor, Soft Sensation Liquid Care (Błyszczyk intensywnie nawilżający)
żródło



* Tusz do rzęs Max Factor False Lash Effect Fusion

* Astor błyszczyk Soft Sensation








Znając życie, po wejściu do Rossmanna wpadnie mi do koszyka jeszcze coś nieplanowanego:) Jednak powyższe rzeczy są dla mnie priorytetem. Miałyście któreś z nich? Możecie mi polecić, albo odradzić?

sobota, 24 listopada 2012

Kolejna odsłona projektu denko + zaległy TAG

Mój ostatni projekt denko pojawił się dość dawno, bo na początku września. Czas więc nadrobić zaległości i czym prędzej poopowiadać troszkę o kosmetykach, które udało mi się zużyć przez ostatnie 3 miesiące.

1. Żel pod prysznic Palmolive: dostałam go w prezencie i niestety kompletnie mi się nie spodobał. Paskudnie śmierdział, wysuszał skórę. Nie kupię go ponownie. Cieszę się, że wreszcie udało mi się go wymęczyć:)

2. Szampon Alterra do włosów farbowanych "Oliwki i kwiat lotosu": zdecydowanie najgorszy ze wszystkich szamponów Alterry. Potwornie podrażniał, wysuszał skórę głowy. Głowa bardzo mnie swędziała i pojawił się wręcz delikatny łupież! Bardzo słabo się pienił, miał rzadką konsystencję i szybko się skończył (w sumie to dobrze:))... Nigdy więcej go nie kupię.

3. Szampon Alterra wygładzający "Morela i pszenica": znacznie lepszy od poprzednika. Nie podrażniał, dobrze mył, zdecydowanie lepiej się pienił, dzięki czemu był bardziej wydajny. Myślę, że kiedyś do niego powrócę.

4. Masło do ciała Avon: Horror! Okropny, chemiczny śmierdziel! Kompletnie nie nawilżał, zostawiał lepiącą, nieprzyjemną warstwę. Zużyłam go do golenia nóg. Jedynie w ten sposób byłam w stanie go znieść... Nigdy więcej żadnego balsamu z Avonu.

5. Wcierka Joanna Rzepa: kompletnie się u mnie nie sprawdziła. Nie zapobiegła wypadaniu, a pod koniec kuracji zaczęła przetłuszczać i obciążać włosy. Więcej o niej pisałam TUTAJ. Nie kupię ponownie, chyba że zniszczy mi się ta wspaniała buteleczka, której używam teraz do innych wcierek.

6. Krem do mycia twarzy Alterra: mój ulubieniec. Nie mogę przeboleć faktu, że został wycofany;( Recenzja TUTAJ. Nie rozumiem dlaczego Rossmann wycofuje wszystko co jest naprawdę dobre i ma wielu fanów?! Najpierw zamieszanie z olejkami Alterry, potem Isana Babassu, teraz ten krem...;( Chętnie kupiłabym ponownie, jednak jest to nie możliwe.

7. Dwufazówki Bielenda Avokado i Bawełna: bardzo je lubię. Są tanie i skuteczne. Nie podrażniają oraz nie wysuszają skóry wokół oczu. Pisałam o nich TUTAJ. Na pewno kupię ponownie.

8. Dezodorant Adidas: męczyłam go ponad 2 lata:) Zapach był przyjemny, jednak kompletnie nie trwały. Nie kupię ponownie.

9. Mydło w płynie Isana: uwielbiam mydła w płynie Isany. Fantastycznie pachną, bardzo dobrze myją, nie wysuszają dłoni. Są tanie i wydajne. Na pewno kupię ponownie.

10. Nivea Visage Clean Deeper żel-peeling do mycia twarzy: peelingu to tutaj kompletnie nie czułam. Wysuszał, bardzo ściągał skórę. Nie kupię ponownie.

11. Tusz do rzęs Maybelline Volum Express Curved Brush: bardzo lubiłam ten tusz. Ładnie pogrubiał, podkręcał. Nie kruszył się i nie osypywał. Być może, kiedyś do niego powrócę.

12. Lakiery do paznokci: mają już parę lat...:) Zaschły na kamień.
_________________________________________________________________________________

Zostałam otagowana przez Martę G, za co bardzo jej dziękuję:)
                                                   
PYTANIA:
1. Kawa czy herbata?
Ciężko mi wybrać... Bardzo lubię to i to. Codziennie piję kubek kawy (nie wyobrażam sobie dnia bez tej czynności), a herbatę piję kilka razy dziennie:)

2. Twoje hobby?
Oprócz zamiłowania do kosmetyków i bzika na punkcie włosów, kocham muzykę. Sama śpiewam. W moim życiu przewinęłam się przez wiele konkursów, występów... Kocham to...:)

3. Domowa pielęgnacja włosów czy raczej kosmetyki sklepowe?
Trochę tego i tamtego...:D

4. Kolor włosów (naturalny)?
Bardzo popularny wśród Polek. Ciemny, mysi blond.

5. Czy lubisz Tagi?
Tak. Niektóre są naprawdę fajne.

6. Książka czy film?
Zdecydowanie książka. Filmów wręcz nie lubię oglądać.

7. Czy masz jakieś zwierzątko domowe?
Mam pieska:)

8. Ulubiona szminka (kolor)?
Lubię ciemne usta. Zazwyczaj moje oczy pomalowane są delikatnie, a mocno zaakcentowane są właśnie usta. Najlepiej czuję się w różnych odcieniach czerwieni.

9. Wieś czy miasto?
Wieś. Sama do centrum miasta mam ok. 12 km i tutaj gdzie mieszkam jest wspaniale:) Cisza, spokój, natura, łąki, lasy, drzewa, kwiaty, śpiewające ptaki, lekko szumiący ciepły wiaterek i to czyste, pachnące świeżością powietrze...hmmm... rozmarzyłam się:D Ja chcę wiosnę...!

10. Czy masz jakieś nałogi? (papierosy?)
Nie mam.

11. NK vs. Facebook?
Facebook.

piątek, 16 listopada 2012

Szybki haul + Co zabiera mi czas?

Dzisiaj będzie post pisany w pośpiechu:) Ostatnio mam bardzo mało wolnego czasu, przez co cierpi mój blog... Bardzo chciałabym częściej pisać posty, niestety nie jestem w stanie. Ale o tym za chwilę:)

Na początek wspomnę o skromnych zakupach poczynionych w ostatnich tygodniach.

* Maska Biovax Keratyna + Jedwab: moja pierwsza maska tej firmy. Jestem jej baaaardzo ciekawa:) Impulsem do jej zakupu był dla mnie wpis Anwen, u której sprawdziła się bardzo dobrze. Moje włosy lubią proteiny, mam więc nadzieję że polubią również Biovax'a:) 19,90 zł za 250 ml kupiona w aptece.

* Krem do rąk Isana: od pierwszego użycia stał się moim ulubieńcem. Robi wszystko to, co dobry krem do rąk robić powinien...:D Dlatego bardzo ubolewam nad faktem, iż jest to edycja limitowana i pewnie niedługo zniknie z Rossmann'ów. Mam nadzieję, że na jego miejsce pojawi się coś równie dobrego. Póki co, będę musiała zrobić sobie małe zapasy:) Ok. 4 zł za 100 ml kremu, do kupienia w Rossmannie.

* Odżywka do paznokci Eveline 8 w 1: ostatnio moje paznokcie zrobiły się strasznie łamliwe i często się rozdwajają. W walce o ich zdrowie, postanowiłam zaopatrzyć się w bardzo popularną i wychwalaną, odżywkę Eveline. Zobaczymy czy pomoże mi na mój problem... Ok. 10 zł za 12 ml - Rossmann

* Lakier Essence Colour&Go - 113 Do you speak love?: Uwielbiam nazwy lakierów Essence. Uwielbiam również ich kolory. Z trwałością jest niestety troszkę gorzej, no ale jak tu oprzeć się pokusie tych uroczych odcieni? Mój kolor to ciemna czerwień. Dwie warstwy na paznokciach wyglądają na mocno bordowy kolor. 6,99 zł za 8 ml - Drogeria Natura

* Korektor Bell Multi Mineral: korektor pseudo "mineralny", choć patrząc na jego skład na pierwszy rzut oka widać, że nawet nie stał obok prawdziwych minerałów:) Ot, taki chwyt marketingowy...:) Jednak co do samego produktu jest całkiem w porządku. Na pewno napiszę o nim recenzję. 10,59 zł - Drogeria Natura.

* Frotki do włosów: tutaj nie będę się rozwodzić... Po prostu do wiązania włosów:D 3,99 za 2 sztuki - Drogeria Natura


Teraz chciałabym poruszyć temat zawarty w tytule, czyli co pożera mi mój czas?
Odpowiedź jest krótka:    MATURA:)



Jestem obecnie w klasie maturalnej i przygotowania do majowej "tortury" trwają intensywnie już od początku września:) Rano wstaję przed piątą, wracam do domu późnym popołudniem (mam mnóstwo kółek, lekcji dodatkowych) i do nocy siedzę nad książkami.
Co więcej, jako przedmioty rozszerzone wybrałam biologię i chemię co wiąże się z ogromnym zakuwaniem:)
Tak więc, na prowadzenie bloga zostaje mi bardzo mało czasu. No niestety, są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze:) Pisanie bloga jest moim hobby. Bardzo to lubię i sprawia mi to ogromnie dużo frajdy. Jednak na rozrywkę mogę poświęcić teraz tylko minimalną ilość czasu. W związku z tym, będę troszkę rzadziej się tu pojawiać;( Będę jednak robiła wszystko co w mojej mocy aby mój blog nie był zbyt opuszczony i postaram się wrzucać co najmniej jedną notkę tygodniowo...:) Pod koniec maja ruszam ze zdwojoną siłą!:D

Pozdrawiam,
Magdalen:)

sobota, 10 listopada 2012

Olejek idealny? Tak, to on! Olejek łopianowy z kiełkami pszenicy i olejkiem jojoba.

Już po tytule można wyciągnąć wniosek, jaki charakter będzie miała dzisiejsza recenzja. Otóż, udało mi się znaleźć, po długich i ciężkich poszukiwaniach, olejek idealny. Jest nim rosyjskie cudeńko w postaci olejku łopianowego z kiełkami pszenicy i olejkiem jojoba firmy Nevskaya Korona. Jestem pewna, że na tym produkcie skończyły się moje poszukiwania olejowego hitu. Ten sprawdza się u mnie tak rewelacyjnie, że nawet ciężko dobrać mi odpowiednie słowa, aby wyrazić to co czuję:D

Skład:
bardzo krótki i niezwykle treściwy, czyli to co lubię najbardziej:)
Olus (olej roślinny), Arctium Lappa (olej łopianowy), Buxus Chinensis (olej jojoba), Triticum Vulgare (olej z kiełków pszenicy).

Olej mamy dostępny w 5 wersjach:
* czysty olej łopianowy
* z kiełkami pszenicy i olejkiem jojoba
* z drzewem herbacianym
* z rumiankiem
* z witaminami

Cena, dostępność i pojemność:
Za 150 ml płacimy:
* ok. 14 zł w Setare.pl KLIK
* 13,90 zł w Kalina-sklep.pl KLIK
Za taką jakość cena jest wręcz śmiesznie niska:)



Co mówi producent?:

"Olejek stanowi naturalny multiwitaminowy preparat zawierający optymalny zestaw witamin, soli mineralnych i kwasów, dzięki temu skutecznie rozwiązuje problemy skóry głowy oraz włosów w krótkim czasie. Szczególnie polecany do stosowania przy łamliwości włosów, utracie elastyczności, wypadaniu włosów. A także przy łupieżu i nadmiernym wysuszeniu skóry głowy.
SPOSÓB UŻYCIA: Olejek jest bardzo skuteczny przy  regularnym codziennym stosowaniu. Przywraca sprężystość nasady włosa. Sprawia, że włosy stają się mocne i lśniące. Intensywnie nawilża skórę głowy. Niewielką ilość olejku nanieść na włosy i delikatnymi ruchami, przez ok. 10 min, wmasować w skórę głowy. Zmywa się bardzo łatwo przy użyciu neutralnego szamponu. Kuracja powinna trwać  6 miesięcy. Nie zawiera konserwantów i syntetycznych dodatków."

Konsystencja: Jest mało "tłusta" jak na olej. Dość rzadka i lekka. Bardzo dobrze rozprowadza się na włosach.

Zapach: Bardzo delikatny, przyjemny. Wyczuwalny tylko podczas aplikacji, co dla mnie jest ogromnym plusem. Podczas jego używania można zapomnieć o męczących i śmierdzących zapachach niektórych olejków (np. Sesa)

Wydajność: zaskakująco dobra! Używam tego olejku 2 razy w tygodniu, już od 3 miesięcy i ubyło dopiero połowę buteleczki.


                                                                             Działanie:                                                                         
Mogę podpisać się rękami i nogami pod tym co mówi producent. Olejek ten stał się moim absolutnym hitem:)
Po pierwsze niesamowicie nabłyszcza moje włosy, które od zawsze były matowe. Teraz lśnią niczym tafla, jeszcze nigdy nie widziałam ich w tak dobrej kondycji. Poza tym bardzo mocno nawilża, wygładza. Włosy zdecydowanie mniej się puszą ( świetnie sprawdzi się u dziewczyn z wysoką porowatością, którym nie służy olej kokosowy). Pomagał mi też "zregenerować" włosy po hennie.
Co więcej, daje uczucie aksamitnej miękkości i gładkości. Zauważyłam również, że podkreśla i wzmacnia skręt. Dobrze nawilżone i odżywione włosy znacznie lepiej się układają. 
Fenomenalnie działa również na skórę głowy. Uspokaja ją, łagodzi podrażnienia. Jest też na tyle lekki, że nie powoduje wzmożonego wypadania. Producent obiecuje wręcz wzmocnienie cebulek, jednak lojalnie uprzedza o konieczności regularnego stosowania i efektach widocznych dopiero po 6 miesiącach. Olejek ten stosuję dopiero od trzech miesięcy, więc póki co nie odnotowałam wpływu na ilość wypadających włosów, patrząc jednak na skład wydaje się, że faktycznie może zadziałać:)
Olejek bardzo łatwo zmywa się delikatnymi szamponami. Nie obciąża włosów, lecz idealnie dociąża. Nie przyspiesza przetłuszczania się włosów.

Tak więc, jak wspomniałam w tytule, odnalazłam mój olejowy ideał. Spełnia absolutnie wszystkie moje oczekiwania. Moje włosy kochają oleje, a ten jest spełnieniem ich marzeń.
Myślę, że wypróbuję inne wersje tego olejku. Jestem bardzo ciekawa czy będą one równie dobre jak ten:)

Bardzo, baaardzo polecam:)

Pozdrawiam,
Magdalen...

czwartek, 8 listopada 2012

Recenzja porównawcza dwufazowych płynów do demakijażu oczu Bielenda

W kwestii demakijażu, kieruję się jedną zasadą: Ma być szybko i dokładnie:) Myślę, że większość z Was również nie przepada za męczącym zmywaniem makijażu, kiedy nasze oczy nieubłaganie się zamykają po długim, ciężkim dniu, a łóżko działa na nas ogromną siłą przyciągania:)
Dwufazówki z Bielendy bardzo pomagają mi w codziennym zmaganiu się z tym rytuałem:)
Wszystkie wypróbowane przeze mnie płyny bardzo skutecznie i szybko zmywają makijaż oczu. Wystarczy kilka "pociągnięć" i wszystko przepięknie schodzi. Jest to duża oszczędność czasu i naszych nerwów:)
Wcześniej używałam dwufazówki z Ziaji i nie było tak kolorowo. Nie dość, że demakijaż trwał bardzo długo (musiałam wiele razy pocierać oko, co wiązało się z podrażnieniem), to codziennie doznawałam jakże nieprzyjemnego pieczenia oczu. Tutaj nic takiego nie ma miejsca. Demakijaż nie powoduje podrażnień, pieczenia ani zaczerwienienia oczu. 
Warto też wskazać, iż obie fazy po wstrząśnięciu, dość długo utrzymują się zmieszane. Mamy więc wystarczająco dużo czasu, aby nasączyć wacik.
Co do zmywania makijażu wodoodpornego, nie mam niestety doświadczenia, ponieważ takiego nie stosuję. Podejrzewam jednak, że poradziłyby sobie z jego zmyciem.

Dwufazówki Bielendy są w średnio wydajne (nie spotkałam jeszcze bardzo wydajnej dwufazówki, zazwyczaj szybko się kończą).

Cena, dostępność i pojemność:
 Ok. 7 zł
Pojemność: 125 ml
Dostępność: wszędzie ich pełno:) np. Natura, supermarkety, czasami Biedronka.


<= Otwór, przez który dozujemy produkt ma odpowiednią wielkość. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się wylać zbyt dużo. Butelka jest szczelna (nic nie przecieka) i mocna (zaliczyła kilka upadków, z których wyszła cało, bez żadnych uszkodzeń)








Wersja z Bawełną:












Producent obiecuje nam wzmocnienie rzęs. Czy coś takiego zauważyłam? Raczej nie.. Wersja ta, jak pozostałe, bardzo skutecznie usuwa makijaż, jednak w odróżnieniu od reszty najbardziej mgli oczy. Nie jest to jednak jakaś bardzo duża mgła (nie może równać się z tą po olejku myjącym z BU), jednak lekko irytująca:) Poza tym, zdarzyło mi się, że kiedy wpadło mi odrobinę produktu do oczu, troszkę szczypało. Jednak kiedy nie wprowadzimy go do oka, nic takiego nie ma miejsca. Jest wystarczająco delikatny. Z pośród tych trzech zostawia najbardziej tłustą warstwę wokół oczu. Mi osobiście to nie przeszkadza, ponieważ zaraz po demakijażu oczu idę myć resztę twarzy.


Wersja z Avokado:













Również bardzo dobrze zmywa makijaż.
Znacznie mniej mgli oczy (tylko minimalnie na kilka minut po użyciu). Kiedy wpadnie nam do oka, szczypie mniej niż w przypadku wersji z bawełną.
Mniej tłustej warstwy wokół oczu.





Wersja z czarną oliwką:













Jako ostatni - mój ulubieniec. U mnie sprawdza się lepiej od pozostałych. Dlatego, że kompletnie nie mgli oczu. Po dostaniu się do oka, nic nie piecze, ani nie szczypie, nawet w stopniu minimalnym.
Mam też wrażenie, że faktycznie korzystnie wpływa na skórę wokół oczu. Nie zostawia tłustego filmu.
Co do skuteczności zmywania makijażu radzi sobie podobnie jak poprzednicy, czyli bardzo dobrze:)

Podsumowując, bardzo polecam wszystkie rodzaje płynów dwufazowych od Bielendy. Szczególnie jednak wersję z czarną oliwką, ona najbardziej przypadła mi do gustu:)
Jeżeli lubicie zmywać makijaż takimi produktami, myślę że Bielenda sprosta Waszym oczekiwaniom:)

Pozdrawiam,
Magdalen...

sobota, 3 listopada 2012

TAG - moje włosy w pigułce

Dzisiaj będzie pierwszy TAG w mojej blogowej historii:) Jestem bardzo podekscytowana z tego powodu, więc szybko zabieram się do odpowiedzi na poniższe pytania...

Zostałam otagowana przez kubekczekolady, której jeszcze raz bardzo dziękuję:)
                                                                               Zasady:
                                                              *odpowiedzieć na pytania
                                                              * otagować 5 osób
                                                              * podziękować osobie, która nominuje
1. Twój naturalny kolor włosów?
Mój naturalny kolor jest bardzo popularny wśród Polek.
"Mysi", coś w kierunku ciemnego blondu, lecz z lekko rudawymi refleksami. Nigdy mi się nie podobał. Zawsze marzyłam o ciemniejszych włosach...

2. Twój obecny kolor włosów?
Ciemny brąz. Włosy farbuję henną Khadi w takim odcieniu i muszę przyznać, że zakochałam się w tym kolorze. Jest on poniekąd spełnieniem moich włosowych marzeń;) Kolor jak dla mnie idealny:)

3. Aktualna długość Twoich włosów?
ok. 34 cm

4. Długość, na jaką chciałabyś zapuścić włosy?
Bardzo chciałabym, aby moje włosy osiągnęły długość do wcięcia w talii. Od zawsze chciałam mieć długie włosy. Mam więc nadzieję, że teraz, przy intensywnej pielęgnacji, uda mi się wyhodować piękne i przede wszystkim zdrowe kłaczki:)

5. Jak często podcinasz końcówki?
Staram się robić to co 5-6 miesięcy. Mam to szczęście, że moje końcówki (o dziwo!) są zawsze w dobrej kondycji, mimo że nigdy nie pamiętam o ich zabezpieczaniu. W związku z tym, nie widzę potrzeby częstszego tracenia jakże cennych centymetrów;)

6. Twoje włosy są proste, kręcone czy falowane?
Tutaj nie mogę się zdecydować między opcją kręcone czy falowane... Wszystko zależy od dnia, użytych kosmetyków. Raz włosy skręcą się dość mocno (na przodzie tworzą się wręcz spiralki), drugi raz układają się tylko w fale. Moje włosy określam więc jako: loko/fale:)

7. Jaką porowatość mają Twoje włosy?
Myślę, że jest to porowatość wysoka. Nie lubią się z olejem kokosowym, są bardzo podatne na układanie oraz szybko schną.

8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itd.)?
Są skłonne do nadmiernego puszenia się. Poza tym w związku z ich wysoką porowatością łatwo ulegają przesuszeniu. Jeżeli, choćby na chwilę, przestałabym o nie intensywnie dbać - efekt siana gwarantowany.
Moje włosy są grube, gęste i często zbyt dużo ich wypada.

9. Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny?
Taki typowo codzienny to spryskanie włosów delikatną mgiełką i w drogę...:)
Włosy myję średnio co 3 dni. Przed tym nakładam olej, na możliwie jak najdłuższy czas. Zmywam tą najbardziej tłustą warstwę płynem Facelle. Następnie myję włosy w miarę delikatnym szamponem (obecnie są to produkty rosyjskie) i nakładam odżywkę lub maskę (zdecydowanie częściej maskę:)). Po spłukaniu odciskam włosy z nadmiaru wody bawełnianą koszulą zgodnie z zasadami CG (ugniatając z dołu do góry).
Do "stylizacji" używam tylko odżywki b/s Joanny, również wgniatając ją w mokre włosy. Suszę je naturalnie, bez suszarki.

10. Czego nie lubią Twoje włosy.
Nienawidzą wręcz wiatru. To zabójstwo dla mojej fryzury. Skręt ulega całkowitemu zniszczeniu i na głowie pojawia się niedający się okiełznać puch.
 Nie lubią też czesania (nawet na mokro lub podczas gdy mam nałożoną odżywkę) oraz suszenia suszarką.
Poza tym zaczynają szaleć kiedy jest zbyt duża wilgotność powietrza (muszę zwracać uwagę na punkt rosy), oraz kiedy temperatura przekracza 30 stopni Celsjusza. Nie lubią również mocno wiązanych upięć.

11. Co lubią Twoje włosy?
Przede wszystkim oleje:) To w znacznym stopniu właśnie dzięki nim stan moich włosów uległ znacznej poprawie:) Uwielbiają również pielęgnację obfitą w maski.

12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?
Mam dwie lewe ręce do robienia jakichkolwiek fryzur. Szczytem moich możliwości jest związanie "kucyka":D Nawet ładnego warkocza nie potrafię sama spleść:) Tak więc moją ulubioną fryzurą są po prostu rozpuszczone włosy:)

13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić to co by powiedziały?
"Nakładaj na nas duuuużo pysznych masek i olejków":)


Nie taguję nikogo konkretnego, zapraszam do wzięcia udziału w tej zabawie wszystkich chętnych:)

czwartek, 1 listopada 2012

Farbowanie włosów henną - Khadi Ciemny Brąz

Moje włosy farbuję już od dłuższego czasu, zawsze jednak do tego celu używam henny. Moje eksperymenty z farbowaniem włosów rozpoczęły się ok. 3 lata temu. Wtedy to pierwszy raz postanowiłam zmienić kolor moich włosów. Zawsze marzyłam o ciemnych, jednak nie do końca czarnych włosach. Mój naturalny kolor nigdy mi się nie podobał, ponieważ jest przeciętny, "mysi", coś w kierunku ciemnego blondu. Pamiętam, że na pierwsze farbowanie poszłam do fryzjera. Sama bałam się używać farby. Niestety, efekt mnie nie zadowolił. Kolor nie wyszedł taki jak sobie wymarzyłam, co więcej farba chemiczna strasznie zniszczyła moje włosy i sprawiła, że długo wypadały jak szalone. Szczęście, że miałam wtedy krótkie włosy, które szybko odrosły. Dziś już nie mam śladu po tym zdarzeniu.
Około rok temu, kiedy wkręciłam się w blogowy świat, usłyszałam o farbowaniu włosów henną. Bardzo mnie to zainteresowało i postanowiłam spróbować. Od tego czasu nie roztaję się z henną...

Zawsze sięgam po hennę Khadi w kolorze Ciemny Brąz. Z pewnością mogę stwierdzić, że to jest właśnie kolor o którym zawsze marzyłam...
Piękna, głęboka, gorzka czekolada w chłodnej tonacji...

Za co jeszcze uwielbiam hennę?
Za to, że kompletnie nie niszczy mi włosów. Wręcz przeciwnie wzmacnia je (dzięki zawartości ziół ajurwedyjskich), odżywia i niesamowicie nabłyszcza. Efekt blasku pojawia się po pierwszym myciu.
Jest to produkt naturalny, nie zawiera żadnych chemikaliów (takich jak: utleniaczy, wzmacniaczy koloru, konserwantów, sztucznych barwników i zapachów). Dlatego też henną nie możemy rozjaśnić włosów, jedynie przyciemnić.

                                                                              Skład:                                                                             
Indigofera Tinctoria (Indigo), Lawsonia Inermis (Henna), Emblica Officinalis (Amla), Eclipta Alba (Bhringaraj), Azadirachta Indica (Neem) 


Cena i dostępność:
*setare.pl KLIK 25 zł
*helfy.pl KLIK 26 zł
Do wyboru mamy różne kolory henny. KLIK


<=Kilka słów od producenta.


 Instrukcja TUTAJ


Waga: 100 g
Na moją długość włosów jedno opakowanie wystarcza mi idealnie. Myślę że, dziewczyny z długimi lub bardzo gęstymi włosami będą potrzebowały 2 opakowań.







Zawartość opakowania:



W pudełeczku oprócz henny znajdujemy dodatkowo czepek (jest bardzo przydatny nie tylko do farbowania, ale potem również do maseczek), instrukcję, rękawiczki (nie polecam ich używania. Są bardzo duże, ześlizgują się z dłoni i bardzo niewygodnie się z nimi pracuje. Ja zawsze używam gumowych, idealnie przylegających do dłoni
rękawiczek).

                     Zapach henny:                
Jest bardzo intensywny, typowo ziołowy. Osobiście bardzo mi się podoba. Całkowicie znika z włosów dopiero po drugim myciu. Przed tym jest wyczuwalny, ale znacznie mniej, niż w czasie samej aplikacji. Jednak dla osób nie przepadających za zapachem ziół lub nadmiernie wyczulonych na intensywne zapachy może okazać się wręcz nie do zniesienia.
---------------------------------------------

Po rozcięciu pierwszej, zielonej torebki, naszym oczom ukazuje się druga, tym razem przezroczysta torebka z zielonym proszkiem w środku. Dzięki takiemu opakowaniu możemy mieć pewność, że nikt nie gmerał w produkcie oraz że jest świeży i nie nawilgnięty.








                                  Jak wygląda cały proces farbowania? Opis krok po kroku.                                   



1. Wsypujemy zawartość opakowania do miski. 

Warto użyć w tym celu naczynia, które nie złapie koloru, lub takiego na którym nam nie zależy.

Miska powinna być też wystarczająco duża, aby proszek podczas mieszania nie wysypywał się na zewnątrz.



2. Do proszku wlewamy przegotowaną, gorącą wodę (producent wskazuje na temperaturę 50 stopni Celsjusza). Nie mierzę jednak temperatury termometrem:D Robię to "na oko", wkładam palca do garnuszka i woda musi być na tyle ciepła, że mój palec nie może tam wytrzymać i muszę go czym prędzej wyciągnąć. Ale uwaga aby się nie poparzyć! Woda musi przed tym chwilę posiedzieć i lekko ostygnąć.

Tutaj trzeba zacząć również uważać, aby nie wlać zbyt dużo wody. Najlepiej robić to etapami, dolewając po trochę, mieszać i oceniać...
Dążymy do uzyskania konsystencji gęstej śmietany.


<=Tutaj widać, że jest jeszcze zdecydowanie za mało wody.

Teraz henna jest zbyt gęsta i bardzo tępa. W takiej formie nie ma możliwości nałożenia jej na włosy.

Ostrożnie dolewamy więc wodę, mieszamy i bacznie obserwujemy:)



<=Tutaj jest już prawie dobrze, wystarczy jeszcze tylko trochę wody. Dokładnie mieszamy...(ja robię to trzonkiem od drewnianej łyżki kuchennej)

Na tym etapie możemy wzbogacić naszą mieszankę o różne dodatki. Np. odżywkę bez silikonów (ok.2 łyżki), mleko, jogurt. Mają one na celu zmniejszenie uczucia tępych włosów (które zaraz po spłukaniu henny jest absolutnie normalne). Należy pamiętać, aby nie dodawać olei!
Co więcej, dla zgłębienia i przedłużenia trwałości koloru możemy zamiast wody użyć mocnej kawy lub czarnej herbaty (z dodatkiem soku z cytryny).

<=Mogłoby się wydawać, że jest już w porządku. Jednak nie do końca. Wprawdzie wody jest już dostatecznie dużo, jednak w naszym mazidle są jeszcze grudki, które są niedopuszczalne. Henna musi być bardzo dobrze wymieszana, proszek i woda idealnie połączone:)




<=Teraz konsystencja jest idealna - jednolita i gładka. Nie ma grudek.

Pora przystąpić do aplikacji.
(W czasie kiedy papka stygnie stopniowo gęstnieje, dlatego w czasie nakładania możemy dodać jeszcze odrobinę wody, aby henna lepiej się rozprowadzała na naszych włosach)


3. Taką wciąż ciepłą papkę nakładamy starannie na włosy. Ja zawsze proszę kogoś o pomoc, ponieważ dokładne i równomierne rozprowadzenie tej gęstej mieszaniny na swojej głowie jest dość trudne. WAŻNE: włosy muszą być świeżo umyte i jeszcze dość mocno wilgotne. Do mycia najlepiej użyć mocnego szamponu (z SLS), po umyciu nie stosujemy żadnej odżywki. Co więcej, producent zaleca odstawienie wszelkich produktów zawierających silikony na co najmniej tydzień przed farbowaniem. 
4. Układam pokryte henną włosy na czubku głowy i nakładam dwa czepki. Następnie ubieram dwie czapki i całość dodatkowo owijam szalikiem. Bardzo ważne jest utrzymanie odpowiedniej temperatury, inaczej henna nie połączy się dobrze z naszymi włosami.



Z takim turbanem na głowie chodzę 2-3 godziny.
Producent zaleca trzymać hennę od 30 min do 2 godzin, jednak ja przetrzymuję trochę dłużej, wtedy kolor jest bardziej intensywny.




5. Po upływie wyznaczonego czasu, dokładnie spłukujemy hennę samą wodą. Nie używamy żadnego szamponu lub innych kosmetyków - tylko czysta woda. Nie przeraźmy się widokiem spływającej wody:D Jest bardzo ciemna, niebiesko-zielona z widocznym proszkiem. Włosy musimy płukać tak długo aż woda będzie całkowicie czysta (wskazana jest tu cierpliwość, dokładne wypłukanie henny zajmuje troszkę czasu). Uważajmy aby się przy tym nie pobrudzić. Tak samo podczas nakładania henny starajmy unikać się brudzenia skóry. Raz pomalowałam henną ucho, nie zauważyłam tego, trzymałam do czepkiem 2 godziny. Później widoczna była delikatna plama, która na szczęście zeszła wraz z mydłem:)
WAŻNE: włosów nie myjemy dwie doby po farbowaniu. W tym czasie kolor się rozwija, pogłębia i ciemnieje.

                                              Inne spostrzeżenia dotyczące farbowania henną:                                            
Po zmyciu henny włosy są tępe, szorstkie i matowe. Taki jej urok) Zawsze więc wiążę "kucyka" i tak czeszę się przez dwa najbliższe dni. W innym wypadku włosy bardzo brudzą kark i ubranie. Odradzam noszenia jasnych bluzek zaraz po farbowaniu. Podobnie jest w przypadku naszych rąk. Gdy dotykamy włosów szybko stają się błękitne. Na szczęście problem ten całkowicie mija już po pierwszym myciu (z naszych włosów spływa wtedy jeszcze mocno niebieska woda). Polecam użyć mocno nawilżającej i odżywczej maski, aby nawilżyć włosy szorstkie po hennie. Po takim zabiegu naszym oczom ukazuje się przepiękny efekt! Nie ma śladu po suchości i szorstkości. Włosy są niesamowicie błyszczące i pogrubione.  Nabierają pięknego koloru i trójwymiarowości (nie ma mowy o efekcie sztucznego hełmu). Ponadto włosy kompletnie nie wypadają (jak było w przypadku farby chemicznej), są znacznie bardziej wzmocnione.

                                                                              Trwałość:                                                                     
W moim przypadku, z każdym kolejnym farbowaniem kolor był bardziej trwały. Pamiętam, że pierwsze "hennowanie" skończyło się wypłukaniem koloru już po 2 tygodniach(!). Nie zraziłam się jednak i za każdym razem było lepiej. Obecnie używałam henny już chyba siedmiokrotnie i mocny efekt utrzymuje się około dwóch miesięcy.

                                                                              Efekt:                                                                          
Efekt henny możecie zobaczyć w moich comiesięcznych włosowych aktualizacjach TUTAJ i TUTAJ.
Jednak zrobiłam kilka świeżych zdjęć tuż po farbowaniu:


Mam nadzieję, że udało mi się wyczerpać temat farbowania włosów henną:)
Jeżeli jednak coś pominęłam lub macie jakieś pytania, śmiało piszcie w komentarzach:)

Pozdrawiam,
Magdalen...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...